Czułym okiem przyglądam się światu. Bardzo osobiście bądź z dystansem opowiadam o twórczym wyrażaniu siebie, o spotkaniach oraz inspiracjach arteterapeutycznych i fotograficznych.

PORTRET Z DUSZĄ – powrót

Czasami wymyślamy coś genialnego lub zostajemy dotknięci przebłyskiem natchnienia, podpowiedzią od kogoś lub czegoś od nas większego (w zależności od tego, w co lub w kogo wierzymy) i weź to udźwignij? Jeśli zostałaś wyposażona/wyposażony w pewność siebie zapewne będzie łatwiej i zaczniesz działać. Jeśli masz braki w zakresie wiary we własne możliwości, pomysł może przejść koło nosa, a nawet zostać zrealizowany przez kogoś innego. Chyba, że poczeka aż dojrzejesz i będziesz na niego gotowa/gotów. Wszechświat podobno próżni nie lubi, o czym ostatnio się przekonujemy żyjąc od lockdownu do lockdownu. Okazuje się, że życie wcale się nie zatrzymuje. Nadal jego integralną częścią są narodziny i śmierć – dosłownie i w przenośni. Nadal podejmujemy decyzje dotyczące tego, co i z kim będziemy dalej robić, popełniamy błędy, poddajemy się, upadamy i powstajemy. Chciałabym dopisać, że dzięki temu przekonujemy się, że kultura doskonałości to przeżytek i nauczyliśmy się doceniać siebie i celebrować każdy moment i bardzo się z tego powodu cieszę. No właśnie, chciałabym, by to prawda była, a nie daleko posunięta fantazja, bo w zróżnicowanej rzeczywistości jednak żyjemy. Nie wiem, jak jest z samooceną wśród dorosłych kobiet, za to według badań dotyczących samooceny polskich nastolatków jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie (mówi o tym Martyna Wojciechowska w rozmowie z Joanną Olekszyk, wywiad ukazał się w majowym magazynie „Zwierciadło”. Warto go przeczytać. Sporo w nim inspiracji). Zatem autosabotaż prawdopodobnie ma się dobrze. Uciekamy od tego, co mogłoby się wydarzyć, gdy odpuścimy i pozwolimy sobie być ludźmi wystarczającymi zamiast idealnymi, a nawet podejmującymi wyzwania, które początkowo mogą być na wyrost. Za to z wiarą w swój potencjał, że dasz radę można zacząć je zrealizować.

Dlaczego o tym piszę? To jest moja historia. Jak długo nosiłam się z tym, żeby przyznać się do PORTRETU Z DUSZĄ?

Przygotowania do sesji w pracowni Czułe Oko

Zaczęło się od studiów podyplomowych arteterapii z elementami terapii pedagogicznej w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Niemal w ostatniej chwili zrezygnowałam z tematu żałoby po mamie, do którego miałam uzbierane materiały. Nigdy już do nich nie wróciłam. Możliwe, że to miało być moje prywatne uzdrowienie. Zdecydowałam, że chce się zająć życiem. To był właśnie taki błysk, który został wywołany pytaniem profesora, którego nazwiska ani nazwy przedmiotu, ani nawet pytania, nie potrafię sobie przypomnieć. Po zajęciach podarował nam książki, a mi nieświadomie odwrót totalny i zmianę tematu pracy. Poszłam w stronę życia i tak powstał prototyp sesji Portret z duszą. Nie skupiałam się na teorii potrzebowałam doświadczenia, więc odbyłam praktyki w szpitalu psychiatrycznym, gdzie realizowałam swój pomysł pod okiem najwspanialszej opiekunki praktyk-arteterapeutki Małgorzaty Hebda, która mi zaufała i od samego początku wdrożyła w prowadzenie zajęć, czyli działanie. Pokazała mi, że mogę, a ja przekonałam się, że mi to wychodzi. Miałam mnóstwo świetnych pomysłów i planów. Chciałam zmienić świat na lepszy, napisać książkę z pacjentami. Wrócić tam z dyplomem i im podziękować.

Po raz pierwszy raz w życiu obrana była przyjemnością. Widziałam, że zrobiłam kawał dobrej pracy, więc wykorzystałam swój czas maksymalnie. Miałam album, pokazałam zdjęcia, do tego mówiłam i chyba nie za bardzo zostawiałam przestrzeń na pytania. W 2016 roku obroniłam na piątkę pracę dyplomową pod tytułem „Rola fotografii w arteterapii”. Czy wróciłam do szpitala? Nie. Dałam się wkręcić w cudze dramaty na tyle skutecznie, że wyparłam – wszystko, co było dla mnie ważne.

Potem miałam wielką próbę powrotu. Nawet odwiedziłam moją promotor dr Aleksandrę Plaskotę. Dostałam moc kontaktów i przepadłam, bo się znowu uwikłałam. Ile szans można przegapić? Przemilczę. Wyboistość drogi przełknęłam po powrocie na własną terapię – przepłakałam, nazłościłam się, poukładałam. Teraz wybaczam sobie i odpuszczam. Jednak każdy z moich błędów czegoś mnie nauczył, i moje decyzje, a nawet związki, też. Blokady artystyczne natomiast rozbrajam podczas spotkań w gronie kobiet Droga Artysty – realizujemy kurs rozwijania i odkrywania własnej kreatywności na podstawie książki Julii Cameron „Droga Artysty” w Fundacji Metamorfozy. Tworzymy niezłą hybrydę, takie czasy. Za to powrót, a może szansę na profesjonale wsparcie w mojej arteterapeutycznej drodze mam nadzieję, że znajdę podczas II Ogólnopolskiego Kongresu Arteterapii Otwarte. Polecam. Będzie między innymi Cathy A. Malchiodi, którą możecie kojarzyć z fantastycznego podręcznika „Arteterapia”.

Po ekstra długim wstępie, historii zmagań przejdę do tego mojego cudu, czyli Portretu z duszą. Praca nad dopracowywaniem sesji uczy mnie niezmiennie, że efekt zależny jest również od tego, w jakim stopniu ja jestem zadbana i kim się staję, ile mam w sobie dojrzałości, wiary w siebie i empatii. Kiedyś nie zwracałam uwagi na warunki, brałam za dużo, z myślą, że coś wymyślę. Nie będę spała, mogę nie jeść. Poradzę sobie. Było różnie. Teraz stawiam granice. Z braku trudno coś komuś dać. Do pewnych idei i pomysłów trzeba dorosnąć, wytrenować się. Czasem potrzebujemy czasu, by dojść do mistrzostwa, wielu zmian, w moim przypadku również sprzętu, zatem i kosztów, nieustannego sprawdzania w działaniu oraz łagodności względem siebie i docenienia starań. Gdy już mogę fotografować profesjonalnie, mam większą odwagę, by w sesjach zostawiać przestrzeń na intuicję, rozmowę, opowieść i arteterapię. Warto wytrwać! Chociażby dla chwili uniesienia, gdy w końcu udaje się ziścić marzenie i doświadczasz go w pełni, a najpiękniejsze jest to, gdy możesz się tym dzielić z innymi!

fot. Kasia Czajkowska, Na zdjęciu: Monika, Make up: Marta Kozioł, Korona: Joanna Ćwik / c_u_d_a_wianki

Do oferty Czułego Oka powraca Portret z duszą, już na dobre, to moja ukochana, najbardziej czuła sesja. Wymaga ode mnie najwięcej przygotowań i podwójnej roli, która bywa czasem sprzeczna, bo jestem fotografką, co dba o dobre ujęcie i arteterapeutką, która towarzyszy, daje przestrzeń na opowieść i metaforyczną podróż z intencją lub celem przez pełną paletę jakości do ukochania, od smutku po radość.

Więcej poczytacie na nowej odsłonie strony www.czuleoko.com lub na funpage’u Czułe Oko – fotografia portretowa i arteterapia.

Na koniec chcę jeszcze podziękować kobietom, za doświadczenie kobiecej wspólnoty, siły, wymiany, dmuchania w skrzydła, doceniania, wzajemnej wiary w możliwości, dzielenia się talentami, odwagę i radość! Jesteśmy wystarczające, by robić to, co kochamy, robić do dobrze i być sobą! Wystarczająco piękne? Tak.

Zdjęcia z sesji Portret z duszą oglądacie dzięki:

Monice Kożuch, która pozwoliła mi się podzielić z Wami fotografiami będącymi częścią doświadczenia sesji. Jeszcze o Monice usłyszycie.

Marcie Kozioł, u której makijaż dopełnia rozmowa, bardzo często dająca nadzieję i impuls do zmian.

Joannie Ćwik (Instagram: c_u_d_a_wianki), która wysłuchała opowieści, zebrała pomysły, fantazje i stworzyła koronę marzeń oraz wianek, który też się bardzo podobał.

fot. Kasia Czajkowska, Na zdjęciu: Monika, Make up: Marta Kozioł, Korona: Joanna Ćwik / c_u_d_a_wianki
fot. Kasia Czajkowska, Na zdjęciu: Monika, Make up: Marta Kozioł, Korona: Joanna Ćwik / c_u_d_a_wianki
fot. Kasia Czajkowska, Na zdjęciu: Monika, Make up: Marta Kozioł, Korona: Joanna Ćwik / c_u_d_a_wianki