O co chodzi w tej radości bycia kobietą?
- 23/05/2018 przez Kasia
- Kobieta
- Rozwój osobisty
Skrzyknęłyśmy się we trzy, dość spontanicznie – ja, Grażyna Wasilewska-Prokopowicz i HAnia Świątkowska. Ustaliłyśmy datę, jedyną, która pasowała naszej trójce – 26 maja. Mocny początek – Dzień Matki. Usiadłam do robienia plakatu. Byłam jak w transie. Bawiłam się, eksperymentowałam. Przy okazji robocza nazwa „Kobiece Giżycko” przeobraziła się w „Kobiecość w podróży”. Moja duma i radość. Gorzej dla mnie, że w tej euforii powstał również podtytuł „o radości bycia kobietą”, bo tutaj zaczęły pojawiać się pytania.
No i się zaczęło. Rozmowy, spotkania, szykowanie – razem i osobno. Różnorodność. Śmiejemy się, że wiekowo też mamy ciekawie, bo każda ma z przodu, co innego – 3,4,5 😉 Kobiecość w podróży generowała nam spotkania i rozmowy w ruchu, przemieszczaniu się. W zasadzie to jednogłośnie jakoś nam się zgadzało, że to rozwój jest. Każda z nas ma za sobą przeprowadzkę z miasta do miasta, a nawet kilka i na przestrzeni lat widać, jak bardzo się zmieniłyśmy, jak inaczej podchodzimy do życia.
Z naszego pierwszego spotkania zapamiętałam Hanię. Popatrzyłam na nią i stwierdziłam – musimy być w bardzo podobnym wieku. Grażyny nie pamiętam za bardzo. Za to Hania pamięta ją w męskich ciuchach, a w szczególności w spodniach bojówkach. Dla mnie nie do wiary, bo myśmy tam chodziły w letnich sukienkach. Upał był. Okazało się, że któraś jej ją pożyczyła. Ja natomiast po raz pierwszy dumnie założyłam długą spódnicę i tańczyłam.
Potem nasze drogi się przeplatały i spotykałyśmy się przy różnych okazjach warsztatowych, a potem już prywatnych. Grażyna była na warsztacie w Warszawie „Ja-Kobieta”, który prowadziłam razem z Martą Kozioł (fantastyczną wizażystką). Był profesjonalny makijaż i były portrety. Ja u Haniu byłam na pokazie pracy z ciałem w duchu maoryskiej sztuki uzdrawiania MA-URI. Tak się zachwyciłam, że potem poszłam jeszcze na warsztat, by nauczyć się tańca Albatrosa – branie i dawanie (po swoich ruchach widziałam z czym mam kłopot), a z czasem też poczułam się gotowa sprawdzić, czym jest praca z ciałem (która mi bardziej kojarzy się jednak z masażem i przyjmowaniem cudownego dotyku, delikatnością i miłością ). Zapomniałam, że Hania była u mnie na warsztacie, który też prowadziłam z Martą – „Portrety Mocy”. Z Grażyną spotkałam się jeszcze na sesji fotograficznej, która stała się sesją w podróży (jej portret wisi teraz na wystawie fotografii w galerii Klitka Atelier na Starej Pradze w Warszawie). Ja natomiast od Grażyny doświadczyłam masażu stóp, połączonego z aromatycznymi zapachami olejków – magia. Zatem Wspieramy siebie w działaniach, inspirujemy, ale i też pokazujemy sobie różne aspekty kobiecości.
Rozmawiamy, przegadujemy. Zastanawiałyśmy się, czym jest dla nas radość bycia kobietą. Przyznaję, że miałam moment zwątpienia w podtytuł. Kobiecość bynajmniej nie polega tylko i wyłącznie na unoszeniu się z lekkością nad ziemią. To kosmiczna różnorodność jest. Obawiałam się, że radość sugeruje, że będzie tylko i wyłącznie radośnie, a my przecież bywamy złośnicami, anielicami, czułymi matkami, zmysłowymi kochankami, córkami, przyjaciółkami, jesteśmy słabe, i silne i mogłabym tak wymieniać bez końca. No to, o co chodzi w tej radości bycia kobietą? Pytałam siebie, HAnię i Grażynę. Odpowiedź, która najbardziej do mnie przemówiła, uspokoiła i sprawiła, że zrobiło mi się wygodniej to – AKCEPTACJA. Przyjęcie siebie takiej, jaką się jest, z jasnymi i ciemnymi stronami, z akceptacją drogi, którą się przeszło, docenieniem i zadbaniem o siebie, podarowaniu sobie szansy na spełnienie, zatrzymanie, przyjrzenie sobie, zobaczenie siebie w historiach innych kobiet, taka trochę higiena zdrowia psychicznego, łagodzenie stresu codzienności, odpuszczenie sobie doskonałości, czasem przeszłości i ucieszenie się z tego, co mamy – radość bycia kobietą.
Do zobaczenia w podróży:)
Więcej o nas: