Ile sesji zrobiłaś?
- 29/10/2019 przez Kasia
Ostatnio, ktoś mnie zapytał, ile sesji zrobiłam? Już od dawna przestałam liczyć – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Niektórzy swoje doświadczenie mierzą w godzinach, inni w dniach. Zależy, czego więcej i co będzie wspierało uch wiarygodność – usłyszałam. Jak jest u mnie? Wiedzą o tym moje zapełniające się dyski, których przybywa, mimo że kupuję coraz większe 😉
Belly Session Studio robiło kiedyś takie podsumowania. Pamiętam, że wtedy się bardzo zdziwiłam. Wydawało mi się, że mniej tych sesji u nich zrobiłam, a okazało się, że całkiem sporo. Przestałam się dziwić, dlaczego po sesjach zaczęłam zapominać imiona.
Od tamtej pory minęły jakieś 3 lata, a ja realizuję sesje czasem u/dla kogoś, a czasem u siebie jako Czułe Oko – fotografia portretowa i arteterapia. Oby tutaj najwięcej, bo łączenie fotografii z arteterapią, a nawet z psychoterapią (dzięki współpracy z Iwoną Centką / Instytut Rozwoju Osobistego Sens) ukochałam najbardziej, a do tego tworzę pomysł od podstaw, całą sobą. Zazwyczaj fotografuję ludzi, choć nie tylko. Uwielbiam przestrzenie, a i pięknie podane jedzenie również sprawia mi ogromną przyjemność. Lubię swoją pracę. Niestety nie wszystkimi zdjęciami mogę się z Wami dzielić, nie pod każdym zdjęciem widnieje mój podpis, mimo że spotykacie się z nimi, np. gdy szukacie wymarzonej pracy 😉 Tak, to taki zewnętrzny kawałek mojego fotografowania, który bardzo polubiłam. Wędruję również przy okazji portretu wizerunkowego. Najpierw próbuję się dowiedzieć jak najwięcej o Was, a potem jadę i działamy tak, by jak najwięcej było tam autentyczności i szczerej opowieści o tym, czym się zajmujecie.
Wydawać by się mogło, że skoro mam tyle różnych doświadczeń to mam już super rutynę i wystudiowane pozy. Nic bardziej mylnego. Zostałam przy indywidualnym podejściu do każdego z Was. Nadal przed każdą sesją odczuwał przypływ adrenaliny, subtelny stresik, totalnie niezależnie od tego, czy znam osoby, które fotografuję czy nie. Kiedyś paliłam świeczki (małe tilajty) w intencji sesji, by wszystko się udało (u siebie w domu oczywiście). Spokojnie, już tak nie robię. Dziś natomiast czytam Wasze ankiety, czasem maile i szykuję przestrzeń, a na koniec, tuż przed Waszym przyjściem po prostu się wyciszam.
No, chyba, że to bliscy moi, to kończymy pić kawy, rozmowy przenosimy w miejsce sesji i działamy. Bywa, że znajomość wspiera, bo szybciej gubi się skrępowanie, zdjęcia są dodatkiem do rozmowy lub przeszkadza, gdyż wciągnięta w interesującą rozmowę zapominam o swojej podwójnej roli. Otwieram buzię, odkładam aparat i słucham zafascynowana. Bywa i tak, choć ku mojemu zaskoczeniu czasem te kilka zdjęć z początku lub końca ma niekiedy większy przekaz niż kilkugodzinna sesja (zazwyczaj 1,5 – 3 godzin).
Tym razem za zgodą Kasi (Katarzyna Chlebowska / Sol fotografia ) dzielę się sesją okolicznościową, w tematyce oczekiwania na potomka 😉 oraz bardziej kobiecą jej odsłoną, którą chciałyśmy pokazać trochę niezależnie od sytuacji.
Tak, to jedna z tych sesji, gdy zna się modeli nieco bardziej, bo łączy nas rodzinny kontekst 😉