Czułym okiem przyglądam się światu. Bardzo osobiście bądź z dystansem opowiadam o twórczym wyrażaniu siebie, o spotkaniach oraz inspiracjach arteterapeutycznych i fotograficznych.

EMOCJE, DOŚWIADCZENIE KRYZYSU I ARTETERAPIA. SZUKAM INSPIRACJI

O emocjach miało być i dlaczego arteterapia może być wsparciem w kryzysie. Nawet się umówiłam na wywiad z Iwoną Centka, która jest psychoterapeutką i doradcą zawodowym, a ponadto tworzymy razem projekt Droga do Siebie, w którym arteterapia odgrywa istotną rolę. Chciałam fachowego spojrzenia, opartego na wieloletnim doświadczeniu, które da się opisać, a potem może nawet uporządkować w jakiś zestaw porad?

Zaplanowałam wyjście z mojej perspektywy uwolnienia i ukojenia emocji poprzez tworzenie i intuicyjne rozpoznanie potrzeb oraz zrozumienie siebie do poszerzenia o koncepcję z obszaru psychoterapii. No, ale szukając inspiracji i podstaw do zadawania pytań sama wpadłam w kryzys. Pozwoliłam, by zalały mnie różniste wizje przyszłości, tematy zastępcze i gdzieś zgubiłam mój misternie zbudowany spokój. Fala strachu okazała się być zaraźliwa. No, a kolejne zmiany zabolały na tyle, że potrzebowałam jednak etapu przejściowego – wycofania.

fot. Kasia Czajkowska

Nagle arteterapia stała się bardzo skomplikowana. Odechciało mi się zabawy. Za to opcja PROSTYCH ZAJĘĆ wydała mi się bardzo sensowna, zbawienna nawet. Tak, wszystkie drobne czynności, ruch, choćby najmniejszy, urosły w moich oczach do realnej deski ratunku. Natomiast widoczne rezultaty nabrały wymiaru osiągnięć i rozwoju. Zaczęły mnie cieszyć kwiaty (uczę się o nie dbać), porządki, drobne modyfikacje przestrzeni (przestawienie mebli czy przemalowanie czegoś, odświeżenie). Małe piękno! Proste przyjemności.

fot. Kasia Czajkowska

Wracam delikatnie po tej przerwie do akceptacji, a może do tymczasowej adaptacji i myślę o arteterapii na nowo, o sztuce, codziennym zachwycie, intencji, o spacerze też. Robię sobie chwilowe wolne od przyszłości, od dalekosiężnych planów. Rezygnuję, w miarę możliwości, ze zmartwień i ukierunkowuję moją uwagę na pozytywne aspekty życia. W sumie jedyne, co możemy zrobić teraz to zadbać o siebie, o swoich bliskich, docenić i pielęgnować to, co mamy.

No, a co mamy? Zapewne każdy, co innego i w zależności od chwili reagujemy pozytywnie bądź negatywnie na naszą sytuację. Godzimy się z zaistniałym stanem lub się w nim dusimy. Jedni mają czas z dziećmi, inni z partnerami, a jeszcze inni ze sobą. Są wśród nas tacy, którzy mają więcej czasu, mniej czasu, a nawet są poza czasem. Doświadczamy, uczymy się siebie na nowo, poznajemy siebie, odkrywamy, sprawdzamy. Wyzwanie, a nawet walka o istnienie. Czasem słońce czasem deszcz. Emocjonalna mieszanka, jak się w tym odnaleźć? Jak sobie z tym poradzić? Sposobów na szczęście jest wiele, każdy może odkryć swój. To, co ostatnio masowo robimy, to wzajemna inspiracja. Dzięki powszechnemu dzieleniu się można sprawdzić, co mi pomaga, a co wydaje się być interesujące, ale kompletnie nie dla mnie.

fot. Kasia Czajkowska

Moim zdaniem potrzebne są też jakieś podstawy, dlatego pojawił się pomysł, by się nieco cofnąć i zadać kilka pytań psychoterapeutce zanim na dobre rozkręcę się z propozycjami arteterapeutycznych ćwiczeń. Szczególnie ważne wydają mi się EMOCJE, które nas ostatnio zalewają: strach, obawy, złość, smutek, jak również o przeżycia, których aktualnie doświadczamy: strata, lęk, ograniczenia, niepewność jutra, samotność, ścisk i nadmiar bodźców w izolacji. Jak sobie radzić? Co może dać nam arteterapia w obecnej sytuacji? Jak tworzenie wspiera psychoterapię? Czy w ogóle wspiera, a może przeszkadza?

Gdy myślę o mojej rewolucji w wychodzeniu z kryzysowych sytuacji, to zapewne był to moment, kiedy nauczyłam się ROZPOZNAWAĆ SWOJE EMOCJE, przyznawać się do nich i WYRAŻAĆ je. Na początku było to ich nazywanie, mówienie, że czuję…czy jest mi… . Niby takie proste, a była to ogromna zmiana w moim życiu. Dlaczego? Wychowanie, tradycja czy kultura, z której wyrośliśmy pewne emocje skutecznie uczy ukrywać. Społecznie neguje, zawstydza lub ośmiesza. Dziewczynce nie wypada się złościć, a kobiecie nie przystoi. Złość piękności szkodzi. Mazgajów nikt nie lubi, itd., itp.. Niby śmiech to zdrowie, ale co się tak cieszysz? W Polsce kulturalnie jest trochę ponarzekać. No to w zależności od okoliczności nakładamy różniste maski i zbroimy się w napięcia w imię przynależności i potrzeby bycia akceptowanym przez innych.

Źródła obrazka nie pamiętam, bo kiedyś ściągnęłam go sobie na własne potrzeby. Zatem inspiracja do weryfikacji, a jeśli ktoś zna źródło to poproszę 🙂

Lata mi zajęło rozpoznanie, które reakcje są moje, tak z trzewi i uwolnienie się od schematów. W zasadzie, praca nadal trwa 😉 Pomogła mi w tym psychoterapia, a aktualnie wspiera autoarteterapia – ośmiela i uczy odwagi. Przyznaję, że z własnymi granicami – dbaniem o siebie, pozwoleniem sobie na autentyczność bez zbroi żyje się łatwiej i szybciej wychodzi z kryzysów, które są nieuniknione, a czasem potrzebne, by móc się rozwijać.

Na koniec chciałam Wam opowiedzieć jeszcze o jednym momencie olśnienia, który wraca do mnie w trudnych momentach. Dotyczy wiary i śmierci.

Realizowałam projekt z przyjaciółką o ludziach, którzy przeżyli Syberię (Historie osobiste w Muzeum Wojska w Białymstoku). Chciałyśmy opowiedzieć ich emocjami ten kawałek historii. Eliza przeprowadzała wywiady, a potem razem odwiedzałyśmy naszych bohaterów, by ich sportretować. Wchodziłam i mówiłam, że jestem wnuczką Sybiraczki. Trochę liczyłam na to, że spotkam kogoś, kto znał moją Babcię. Zamiast tego zawiązywała się szczególna więź, może zaufanie i przy okazji sesji kontynuowali swoje opowieści. Otwierali się bardziej i bardziej. Z każdego spotkania wychodziłam poruszona. Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale w którymś momencie zrozumiałam, że to, co ich trzymało przy życiu w ekstremalnych warunkach była po prostu WIARA, czasem wiara w Boga, który ocali, innym razem wiara w to, że wrócą do Polski lub wiara w cokolwiek innego, co było wartością dla danego człowieka. Kto wiarę tracił, ten umierał – powtarzali. Dotarło do mnie, że dopóki mamy nadzieję – mamy energię do życia. Wszystko ma sens.

Myśl ta ponownie tak mocno wróciła do mnie po śmierci Mamy. Nie kłóciłyśmy się, poza tym jednym razem (Raczej byłyśmy przykładem symbiotycznej relacji matki i córki. Rodzicielstwo nadzwyczajnej bliskości i przyjaźni) Powiedziała mi wtedy, że już nie ma siły, nie ma nadziei, jest zmęczona. Abstrakcja, bo to ona zawsze podtrzymywała mnie na duchu. Wierzyła we mnie i wspierała, dodawała sił. Chyba jej wtedy nie uwierzyłam… Nie dałam rady. Może tydzień później, miałam z nią rozmowę, ważną. Poszłyśmy na spacer, do lasu. Powiedziała, że chce, żebym była szczęśliwa. Tego samego dnia, nagle – zmarła.

Co jakiś czas wraca do mnie ta lekcja, o której niektórzy mówią, wiara w siebie, wiara w życie, duchowość, pozytywne nastawienie, WIARA I NADZIEJA. Teraz jakoś mocniej ją odczuwam i lubię słyszeć BĘDZIE DOBRZE. Potrzebuję widzieć jasną stronę życia.

Zatem i ja Wam mówię – będzie dobrze! Niebawem pojawi się więcej filmików z ćwiczeniami i inspiracjami arteterapeutycznymi. Postanowiłam je uporządkować i podzielić na 4 obszary: inspiracje wokół malarstwa, inspiracje wokół fotografii, inspiracje wokół teatru, inspiracje wokół tańca. Mój subiektywny zestaw osobisty, którym mam nadzieję okaże się pomocny.

Filmiki znajdziecie tutaj: Czułe Oko – fotografia portretowa i arteterapia