Czułym okiem przyglądam się światu. Bardzo osobiście bądź z dystansem opowiadam o twórczym wyrażaniu siebie, o spotkaniach oraz inspiracjach arteterapeutycznych i fotograficznych.

DOM – miejsce powrotu do zdrowia

Regularność pisania bloga została wyparta przez regenerację i lekcję cierpliwości w przestrzeni zdrowienia. Jak mi z tym? Akceptuję. Zależy mi na pełnym życiu, bez bólu i ograniczeń. Zatem słucham ciała, z wyrozumiałością. Powiem nawet więcej – bolenie nauczyło mnie kierowania się najpierw do siebie. Zaistniała sytuacja pooperacyjna okazała się być szybką ścieżkę nauki zdrowego egoizmu.

Świat się nieco dla mnie zatrzymał, a może ja z niego wyszłam? Uważność na zewnątrz uległa całkowitemu odwróceniu do wewnątrz. Nowe. Czuję jednak całą sobą, że warto wytrwać. Mam świadomość, że gojenie wymaga czasu. Zaskakuje mnie stopień spowolnienia. Dostrzegam szybkość. Widzę codzienny tryb produktywności, ile czynności wykonywałam automatycznie. A teraz? Nie da się. Nagle musi mi wystarczyć, tylko i aż – moja własna obecność oraz zależność. Działanie zastąpiło proszenie. Wdzięczność pomaga unieść ciężar obciążania innych sobą. Im bardziej teraz będę zaopiekowana, tym większe szanse mam na dobry powrót do zdrowia, a to piękna obietnica i nadzieja przyszłości. Zatem podchodzę do moich aktualnych ograniczeń z szacunkiem i wyrozumiałością. Minął. Pomału mijają. Każdy dzień przynosi jakąś odmianę. Ból się zmienia, przenosi – jakby sprawdzał, czy pamiętam o sobie, i szczęśliwie maleje. Rana zmienia się w bliznę, choć brzuch nadal jest trochę obcy. Zwraca na siebie moją uwagę. Przypomina, że to było duże doświadczenie, półtoraroczne, a może dłuższe. Owiane wstydem, rozczarowaniem, żalem, bezradnością i bólem aż do kulminacyjnego mementu, gdy w pewnym sensie stało się metaforycznym polem zwycięskiej bitwy. Mój głos jako wyraz wsparcia dla mnie samej i poczucie sprawstwa oraz zbiegu okoliczności, dobrych wibracji, wsparcia wielu ludzi i dużej dozy szczęścia jednak, którego w ostatnim czasie nie umiałam dostrzec. Samotnie bym tej drogi nie przeszła. Połączenie z innymi dodaje bardzo dużo sił, a w tym przypadku również kobieca wspólnota i wielopokoleniowa mądrość bardzo mi pomogły. Takie doświadczenie bycia trzymaną, otoczoną opieką, myślą, czasem realnym działaniem. Dziękuję 😊 Potrzebuje więcej czasu, by to wszystko w sobie poukładać, ale trochę czuję się tak, jakbym dostała kolejną szansę, dużą szansę, dar kreacji. Kobiecość nowych możliwości. Co z tego powstanie? Jeszcze nie wiem. Na razie otaczam siebie specjalną opieką.

 Za to cieszę się małymi przyjemnościami codzienności. Dziś po raz pierwszy od prawie dwóch tygodni mogłam chwilę poleżeć na boczku 😊 Wypiłam również kawę (wyłom w diecie), a wczoraj sama byłam na spacerze ( 700 metrów, do tego widzę brak ławek na trasie, doceniłam murki na których mogłam przysiąść i drzewa, o które mogłam się oprzeć) .Po powrocie ze szpitala szczęście dało mi umycie głowy, potem z dnia na dzień zwiększał się zakres dbania o siebie i samodzielność. Nadal szkoda mi moich pięknych włosów, ale teraz widzę, że nie dałabym rady z długimi. Ktoś inny ma teraz okazję się nimi nacieszyć, a może poczuć ulgę, bo poszły w najlepsze ręce – do Fundacji Rak’n’Roll . Cóż, odrosną. Wiele naturalnych czynności w rekonwalescencji wymaga pomysłowości, której zadaniem jest wspierać proces gojenia, mojego nowego stawania się. Reorganizacja – jednym słowem.