W stronę przemian i własnych rytuałów
- 06/05/2023 przez Kasia
- Arteterapia
- Fotografia
- Warsztaty
Czy to powrót do pisania bloga? Jeszcze nie wiem. Ciągnie mnie w tym kierunku, a może i dalej, w stronę książki. Nawet mam tytuł. W głowie prowadzę o tym wewnętrzny monolog. Generuję nowe pomysły, które bez zapisania znikają na zawsze w gąszczu spraw codziennych. Szkoda. Czasem są bardzo dobre, oryginalne, odkrywcze – oczywiście w moim mniemaniu.
Zatem robię sobie osobisty trening z pisania. Wytrwam? Mędrcy od motywacji mają mnóstwo metod, które mogłyby mnie wesprzeć i ja bym z chęcią poddała się takiemu mentoringowi, ale od jakiegoś roku inwestuję głównie w zdrowienie.
Proza życia, praca u podstaw, zmiana konieczna. Wolniej i inaczej, by przetrwać i móc zacząć jeszcze raz. Co robię? Ratuję, a może daję szansę moim organom na nowe, bez bólu – radosne życie. Jak? Tradycyjnie – zmagam się z lękiem przed szpitalami i fartuchami, czasem też alternatywnie – bo tam znajduję więcej empatii i nadzieję. Lubię czerpać inspiracje z różnych źródeł, a może w tym przypadku bardziej moc?
Pisanie też może być formą terapii, rekonwalescencji, więc jeśli spojrzeć na to w ten sposób, to jest szansa, że wytrwam. Może nawet szybciej stanę na nogi. Kolejnym pomysłem wspierającym mój zamiar są spotkania „Pikników mocy” – czyli czegoś w rodzaju wzajemnego wsparcia w realizacji różnorodnych życiowych celów. Idea zrodziła się na zajęciach „Droga Przemian”, które prowadziłam z Joanną Ćwik w Fundacji Metamorfozy. Wytłumaczę się, czym to jest, bo mam ogromną ochotę na kontynuację i otwarcie nowej grupy jesienią.
„Droga przemian”, czyli trening twórczego podejścia do życia i rozwoju kreatywności to przestrzeń do indywidualnej pracy oraz możliwość otrzymania wsparcia od grupy, czasem przejrzenia się w innych jak w lustrze, zrozumienia schematów, które zatrzymują i odciągają od zajęcia się swoją pasją, hobby, które sprawia nam przyjemność, własnym biznesem czy ważnym dla nas przedsięwzięciem.
Opierając się na doświadczeniach z poprzednich edycji grupy/grona „Droga artysty” postanowiłyśmy połączyć obie książki Julii Cameron. Nowe początki zdarzają się nam niezależnie od wieku, czy nam się to podoba, czy nie. Początek i koniec to naturalna kolej rzeczy. Widzimy i czujemy wielką moc w międzypokoleniowych spotkaniach. Dzięki takiej wymianie jesteśmy w stanie więcej zrozumieć, a nawet poczuć. Uczymy się partnerstwa i szacunku z poziomu otwartości na drugiego człowieka, a nie hierarchii. Przełamujemy powtarzające się przez pokolenia przekonania i uwalniamy od nich. Bierzemy z różnorodnych doświadczeń to, co najlepsze i zapraszamy zmiany, z łagodnością.
Razem, stworzymy grupę i będziemy się motywować do działania. Będzie to okazja do przekraczania blokad twórczych dzięki różnorodnym zadaniom i ćwiczeniom, odkrywania – czasem na nowo lub przypomnienia sobie, co daje radość i sprawia, że częściej zachwycamy się życiem, a nawet mamy odwagę sięgać po marzenia.
Sprawdzę, jak to będzie z tymi „Piknikami mocy”. Każde wsparcie i dobre słowo jest u mnie aktualnie jak dar, co przenosi mnie w stronę dobrego życia. Odciąga od frustracji, że te wszystkie procedury, te kolejki i niewiadoma wepchnęła mnie w miejsce zawieszenia – połowicznego życia. Czasem dzielność nie wystarcza. Każdy miewa momenty zwątpienia i wyczerpania, ale widocznie potrzebowałam się z tym zmierzyć, by uznać budowanie struktur w życiu, jego rytmu jako czegoś, co pozwala się odnaleźć, gdy wszystko inne zawodzi.
Od jakiegoś czasu wracam wspomnieniami do mojej wystawy, którą zrobiłam z Grażyną Wasilewską – Prokopowicz – OGRÓD PRZEMIAN. Odwaga podążania własną drogą, to był nasz wspólny motyw przewodni, ale dla mnie ta cała inicjatywa była też wyrazem jakiegoś spóźnionego buntu i wyjścia z cienia. Chciałam siebie docenić, uhonorować 10 lat mojej pracy jako Czułe Oko. Powiedzieć sobie samej, że dokonałaś tego wszystkiego, pomimo trudnego startu (gdy założyłam Czułe Oko w tym samym miesiącu zmarł mój Dziadek – autorytet, wielka inspiracja, a miesiąc później, nagle odeszła Mama – co we mnie wierzyła najmocniej na świecie i dmuchała w skrzydła). To była piękna celebracja.
Dlaczego o tym piszę? Tym razem powodem nie jest pomyłka (10 lat mojej działalności jako Czułe Oko minie w listopadzie, co uzmysłowił mi tato), a refleksja nad stabilizacją, strukturą, a może rytmem i powtarzalnością – rytuałami codzienności. Trudno o takie jakości w zawodzie, który uprawiam i działaniach organizacji samorządowej, z którą się związałam.
Dotarło do mnie, że to, co postrzegałam jako nuda, może być źródłem siły i poczucia bezpieczeństwa. Zrozumieć mi to pomogła książka, jedna z tych, które się połyka, na raz, mimo ostrzeżenia, że trudna – „Co Ci się przydarzyło? Rozmowy o traumie, odporności psychicznej i zdrowieniu”, Bruce D. Perry (M.D.,Ph.D.) i Oprah Winfrey. Poruszona tym, co przeczytałam postanowiłam, że zbuduję siebie i swój pomysł na życie od nowa, oprawiony w strukturę, która da mi przestrzeń na wolność. Trochę nie mam wyjścia. Widzę, jak choroba własna, czy bliskiej osoby w rodzinie rozwala chwiejny porządek bądź spontaniczność. Wymusza zmiany. Czasem są one bardzo piękne, jak spotkania, gdzie możesz zobaczyć kogoś w innym świetle, poznać człowieka. Doświadczyć uwolnienia od przeszłości i zrobić miejsce na jakościową relację. Są również momenty osamotnienia, bezradności. To właśnie wtedy warto nawykowo oprzeć się o coś, co powtarzamy każdego dnia. W sumie to tak, jak z porami roku – powtarzają się. Po zmiennym pogodowo kwietniu przychodzi zielony, kwitnący maj. Na razie moją stałą praktyką są Poranne Strony, narzędzie zapożyczone od Julii Cameron z książki Droga Artysty. Akurat tym pisaniem nie będę się dzielić, to forma oczyszczenia, bez cenzury, ale o tym może innym razem.
Koniec rozgrzewki z pisania, a link do opisu wystawy „Ogród Przemian” znajdziesz tutaj.